Mgiełka aloesowa trafiła do mnie dzięki Hello Asia (<3 relacja) jako prezent od Singashop :)
Singashop posiada w swoim logo uroczego lwa (Singa to po indonezyjsku lew :)) a w swojej ofercie między innymi takie marki jak Innisfree (marka której jestem bardzo ciekawa bo słyszałam o niej dużo dobrego), Etude House, Secret Key, Tony Moly.
Osobiście nie robiłam zakupów na stronie internetowej, ale często tam wpadam obczajając promocje i planując zakupy w lepszych czasach (na przykład jak już będę milionerką :P)
Informacje o marce Nature Republic pozwolę sobie wkleić ze strony Singashopu :)
Opakowanie to zielona buteleczka z atomizerem zaopatrzona w dodatkową białą naklejkę z polskimi napisami:
"Mgiełka do ciała o właściwościach łagodzących z wysoką zawartością aloesu. Dzięki zawartym ekstraktom z nagietka lekarskiego i mięty niweluje podrażnienia chroniąc skórę przed uszkodzeniami. Jego lekka formuła szybko się wchłania pozostawiając miękką i aksamitnie gładką skórę."
Jestem fanką, żelu aloesowego - uwielbiam jego wszechstronność <3 ale przyznam się, że kombinowałam jak przerobić jego część na mgiełkę - głównie aby używać jej jako odżywki do włosów :) Nie musiałam tego robić bo trafiła do mnie mgiełka Nature Republic :)
Jak może pamiętacie spotkanie Hello Asia odbywało się w Sopocie a mój planowany jednodniowy pobyt w Trójmieście przedłużył się prawie do tygodnia - udało mi się poopalać na plaży a mgiełkę aloesową zabrałam ze sobą :) Mgiełkę stosowałam wieczorem na moją (nieprzyzwyczajoną do słońca) skórę po opalaniu - nie miałam żadnych nieprzyjemnych konsekwencji, skóra nie zaczerwieniła się, nie piekła, została na swoim miejscu :P
Mgiełki używałam też jako toniku/mgiełki do twarzy - spryskiwałam nią twarz po umyciu a przed nawilżającymi etapami pielęgnacji, nawilżała buzię i przygotowywała do dalszego wchłaniania składników aktywnych. Zrezygnowałam ze względu na alkohol w składzie (niewielki co prawda procent ale zawsze) :(
Aktualnie używam do włosów, głównie przed olejowaniem, czasami jako odżywkę bez spłukiwania, na podrażniony skalp. Włosy są po niej nawilżone i miłe w dotyku :)
Skład (z Singashop):
Podsumowanie:
Aloes w sprayu ma równie wszechstronne zastosowanie jak aloes w żelu :) Uwielbiam to, że mogę go używać prawie do wszystkiego i wszędzie dobrze się sprawdza. Bardzo lubię też jego zapach.Jedyne do czego mogę się przyczepić to alkohol w składzie, bez niego to naprawdę byłby to ideał :(
A Wy? Też jesteście fankami aloesu? :*
Ja uwielbiam aloes ale właśnie mi się skończył i muszę zamówić. Życzę Ci żebyś została milionerką:*
OdpowiedzUsuńHaha dziękuję :*
UsuńTeż lubię aloesik ^^)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam, że aloes jest też w wersji mgiełki. Super:))
OdpowiedzUsuńMnie właśnie ten alkohol w składach mgiełek odrzuca.
OdpowiedzUsuńMam na nią chrapkę! Uwielbiam aloes :)
OdpowiedzUsuńPo co dawać alkohol to takich cudnych kosmetyków :(
OdpowiedzUsuń